Dopóki drzewa rosną, nie jest za późno, by je ocalić - polemika z red. Osowskim

We wczorajszym (24.01.2020) wydaniu „Gazety Stołecznej” ukazał się felieton Jarosława Osowskiego zatytułowany „500 drzew do wycinki nad Wisłą. Aktywiści protestują. Trochę za późno”. Autor opisuje protesty mieszkańców Pragi-Północ związane z budzącą kontrowersje ze względu na skalę planowanych wycinek drzew i krzewów w obszarze Natura 2000 inwestycją Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych na Wybrzeżu Helskim (rozbudowa ulicy wraz z budową zabezpieczenia przeciwpowodziowego). Autor określa protesty jako „demagogiczne”, a także stwierdza, że „czas na protesty już dawno minął”, bo urzędnicy uzyskali już wszystkie stosowne zgody.

Jako stowarzyszenie mieszkańców „Porozumienie dla Pragi” stanowczo się z takim ujęciem sprawy nie zgadzamy. Jak zauważył Filip Springer, do momentu ścięcia pierwszego drzewa, nigdy nie jest za późno, by powiedzieć STOP. Miasto, jako inwestor, może w uzasadnionych społecznie przypadkach wstrzymać inwestycję, bądź w skrajnej sytuacji rozwiązać umowę z wykonawcą, nawet za cenę odszkodowania.

Ponadto nie jest winą mieszkańców, że procesy inwestycyjne prowadzone są często w sposób wysoce nieprzyjazny. W wielu przypadkach o ważnej inwestycji mieszkańcy dowiadują się dopiero, gdy wjeżdża koparka, choć oczywiście odpowiedzialni za nią urzędnicy powiedzą, że informacja była przecież przez miesiąc wywieszona na tablicy w urzędzie albo widniała w jednej z wielu zakładek na stronie internetowej. Czy tak powinny przebiegać uzgodnienia dotyczące inwestycji za prawie 80 mln zł
w sytuacji, gdy nawet w przypadku ustawienia ławek na ulicach miasto urządza wielotygodniowe konsultacje społeczne?

Nie jest niczyim celem szukanie winnych obecnej sytuacji, ale warto przyjrzeć się działaniom radnych na poziomie dzielnicowym i miejskim w sprawie tej inwestycji. Zadaliśmy sobie trud przejrzenia interpelacji w Biuletynie Informacji Publicznej i okazało się, że w ciągu 7 lat o przebudowę Wybrzeża pytała jedna – była już ­- radna miejska… Szkoda, że przez te wszystkie lata nie podjęto dyskusji o skali inwestycji, rozwiązaniach alternatywnych, czy znacznie większej rekompensacie przyrodniczej niż 74 drzewka planowane do nasadzenia w zamian za wycinkę prawie 500 dorosłych drzew (co, podobnie jak brak przeprowadzenia oceny oddziaływania planowanej inwestycji na środowisko mimo jej realizacji w obszarze Natura 2000, wychwyciliśmy już jakiś czas temu i alarmowaliśmy o tym na naszym profilu facebookowym). Mieszkańcy, nawet ci zwani „aktywistami”, nie mają obowiązku śledzenia BIP-u albo przebiegu każdego przetargu prowadzonego w Warszawie. Miasto jest natomiast zobowiązane do rzetelnego informowania o prowadzonych inwestycjach.

Co więcej sam fakt, że inwestycja prowadzona jest zgodnie z przepisami, nie oznacza automatycznie jej słuszności. W sprawie wycinek w Puszczy Białowieskiej „Gazeta Wyborcza” od początku stanęła po stronie aktywistów, mimo że prowadzone tam prace również były zgodne z prawem. W przypadku Wybrzeża Helskiego piórem swojego redaktora protesty nazywa „demagogią”, bo wycinane są „mało wartościowe topole, klony jesionolistne czy zwykłe samosiejki” (notabene podobne określenia padały w przypadku innej, kontrowersyjnej i przeskalowanej inwestycji na Pradze, tj. Trasy Świętokrzyskiej; tam również pisano o samosiejkach i o „zieleńcu na Szmulkach”, kiedy tak naprawdę chodziło o park, przez który Trasa przebiega). W tym przypadku mówimy o obszarze Natura 2000, w którym znajduje się naturalny las łęgowy wierzbowo-topolowy. Co innego ma w nim rosnąć, jeśli nie topole i samosiejki? Czy „Gazeta Wyborcza” naprawdę uważa, że takie drzewa są gorsze niż platany? A może sądzi, że produkują one mniej tlenu? W Puszczy Białowieskiej również rosną samosiejki – tak jak w każdym lesie naturalnym.

Wreszcie nie możemy zapominać, że z każdym kolejnym rokiem wypełnionym doniesieniami
o klimatycznych anomaliach świadomość ekologiczna mieszkańców i mieszkanek naszego kraju rośnie. To, co wydawało się słuszne jeszcze parę lat temu, teraz budzi wątpliwości. Patrząc na skalę wycinek

z ostatnich lat prowadzonych w całym kraju, zaczynamy doceniać, czym są dla nas drzewa oraz rozumieć, jak ważną pełnią funkcję. W przypadku obszaru Natura 2000 „Dolina Środkowej Wisły” mamy do czynienia z ekosystemem, w którym aż około 50 gatunków ptaków posiada swoje miejsca lęgowe. To również teren rekreacji i wypoczynku popularny nie tylko wśród mieszkańców i mieszkanek naszej dzielnicy. Jeszcze przed wyborami samorządowymi obecna dyrektor-koordynator ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni Justyna Glusman podawała szacunki oparte na badaniach naukowców z SGGW mówiące o tym, że praskie drzewa stanowią majątek miasta, a jedno jest warte ok. 8,6 tys. zł. Przy wycince 500 drzew łatwo policzyć, że miasto traci bezpowrotnie nawet 4,3 mln zł!

Po nagłych zwrotach akcji związanych z drastycznymi zmianami zdania miejskich decydentów (takich jak rzekoma niemożność posadzenia drzew w gruncie przy ul. Świętokrzyskiej lub problem
z wytyczeniem przejść przy Rondzie Dmowskiego) trudno się dziwić mieszkańcom, że przestali urzędnikom wierzyć na słowo. Dlatego dla dobra nas wszystkich, mieszkańców i mieszkanek Warszawy, apelujemy o wstrzymanie inwestycji i udzielenie warszawiakom i warszawiankom rzetelnej informacji, czy rozważono inne opcje, np. wybudowanie wału kosztem jednego z pasów jezdni lub wykorzystanie innych rozwiązań w zakresie zabezpieczenia przeciwpowodziowego.

Porozumienie dla Pragi

Tekst został wysłany do redakcji Gazety Stołecznej 24.01.2020 r.

Fot. Wikipedia