Budżet obywatelski w Warszawie (BO) to ważna i potrzebna inicjatywa, nawet jeżeli obecnie boryka się z kilkoma problemami. Składanie projektów i głosowanie nad nimi pozwala mieszkankom i mieszkańcom stolicy na przejęcie bezpośredniej kontroli choć nad niewielkim wycinkiem budżetu miasta. To ich inicjatywy w ciągu ostatnich kilku lat zauważalnie wpłynęły na poprawę przestrzeni zarówno Warszawy, jak i Pragi-Północ.

Niestety sama procedura składania projektów oraz to, w jaki sposób są realizowane, jest często nie do końca zrozumiane przez niektórych komentatorów – albo (co również jest możliwe) ich intencją jest jawne wprowadzenie w błąd czytelników.

Oto najczęstsze mity dotyczące Budżetu Obywatelskiego.

Zawyżone ceny projektów

💰 “Projekty z Budżetu Obywatelskiego są droższe w realizacji niż inne inwestycje”

Na papierze owszem. Powód jest dość prosty, urzędnicy podczas wyceny wolą zawyżyć cenę projektu niż potem kombinować, w jaki sposób znaleźć na niego dodatkowe pieniądze.

Dobrą praktyką jest wykorzystywanie oszczędności do zwiększenia zakresu projektów (np. zasadzenie 120 drzew zamiast 100 wymienianych w projekcie). Złą praktyką – zawyżanie cen konkurencyjnych projektów przez nieuczciwych urzędników, którzy bywają naciskani np. przez radnych rządzącego w mieście (lub dzielnicy) ugrupowania, którzy także często zgłaszają własne projekty.

Niestety, przez wszechwładzę urzędników – zwłaszcza dzielnicowych – Budżet Obywatelski czasem staje się też areną walki politycznej. Na szczęście czasem pomagają odwołania, zwłaszcza te napisane z głową (oraz dobrą znajomością obowiązujących przepisów).

Zarabianie na Budżecie Obywatelskim

🤑 “Składający projekty zarabiają na tym pieniądze”

Składający projekty definiują zakres projektu i dokonują wyceny za pomocą ściągi, którą co roku przygotowuje miasto. Następnie projekty są weryfikowane przez urzędników, którzy mogą zmienić w nich właściwie wszystko, a po zaakceptowaniu i przegłosowaniu – kierowane są do realizacji przez jednostkę miejską. Regulamin BO (§ 7 ust. 2 pkt 5) jasno mówi o tym, że nie można wskazać wykonawcy projektu.

Studium przypadku: wycieczka rowerowa

W tym kontekście często przytaczany jest projekt “Wycieczka rowerowa szlakiem poległych projektów budżetu partycypacyjnego” wyceniony na 5000 złotych. To musi być jakiś wałek, nie? W końcu wycieczka jest za darmo!

Problem w tym, że nie jest. Jako wydarzenie miejskie musiała mieć m.in. obstawę ambulansu i policji, aby uczestnikom zostało zapewnione bezpieczeństwo. Ostatecznie koszt wydarzenia był o ponad połowę niższy od przygotowanej wyceny, a składający go nic na nim nie zarobił. Nie zarobili także urzędnicy, którzy ostatecznie go poprowadzili – czas poświęcony na udział w wycieczce mogli odebrać w formie dnia wolnego.

Projekty w złych lokalizacjach

🚧 “Składający projekty wybierają głupie miejsca do realizacji projektów”

Czasem pewnie tak, ale ostatecznie lokalizacja jest zawsze zatwierdzana przez urzędników – albo miejskich, albo dzielnicowych. Zgodnie z regulaminem BO projekt musi być zrealizowany na terenie należącym do miasta (§ 7 ust.1 pkt 8 ). Jeżeli mają w sobie złą wolę, mogą odrzucić praktycznie każdy projekt powołując się na niejasne przepisy. Jeżeli mają dobrą wolę, mogą zaproponować alternatywne miejsca, w których realizacja projektu jest możliwa.

Zdarza się też, że urzędy ratują sobie budżet za pomocą Budżetu Obywatelskiego i sugerują mieszkańcom wprost, że co prawda nie mają kasy na stworzenie np. zielonego skweru, ale jeżeli taki projekt wygrałby w Budżecie Obywatelskim, to zupełnie inna sprawa. Mieszkańcy – chcąc, aby ich okolica się zmieniała na lepsze – zgłaszają zatem projekty w miejscach wskazanych przez urzędy.

Blokowanie inwestycji przez Budżet Obywatelski

🚫“Projekty z Budżetu Obywatelskiego blokują inwestycje”

Jak już pisaliśmy, ostatecznie o miejscach realizacji projektów z decydują urzędnicy. Jeżeli urząd wydaje zgodę na realizację projektu z Budżetu Obywatelskiego w miejscu rezerwy terenowej, to chyba sam nieszczególnie wierzy w to, że kiedykolwiek coś tam powstanie. Próby zablokowania inwestycji, która rzeczywiście ma być przeprowadzona, kończą się negatywną weryfikacją projektu.

Głosowanie jest nieważne

📊 “Budżet Obywatelski jest nieważny, bo głosuje w nim niewielu mieszkańców”

W zeszłym roku w Budżecie Obywatelskim zagłosowało 109 025 mieszkańców Warszawy, czyli 6,1% uprawnionych do głosowania (w BO rodzice mogą głosować także za dzieci). To smutny wynik, ale lepszy niż rok temu i (niestety) wpisujący się w niski poziom partycypacji w naszym kraju. Frekwencja w najważniejszych wyborach – czyli prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych – wynosi zazwyczaj między 50 a 60%.

W mniej emocjonujących i nagłośnionych wyborach uzupełniających jest to zazwyczaj ok. 20%. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji jeszcze bardziej niszowe głosowanie ma gorsze wyniki, zwłaszcza biorąc pod uwagę kontrowersje związane z Budżetem Obywatelskim (a tych jest całkiem sporo, od podnoszonej często kwestii “głosowania negatywnego”, przez powolne zmienianie Budżetu Obywatelskiego w Budżet Urzędniczy po blokowanie realizacji części projektów przez miasto – niektóre projekty ze starego Budżetu Partycypacyjnego do tej pory nie doczekały się realizacji “w terenie”…).

Podsumowując…

Budżet Obywatelski nadal pozostaje jednak jednym z dostępnych narzędzi wpływu na swoją okolicę, i uważamy, że bez niego mieszkańcy mieliby zdecydowanie mniej do powiedzenia. Dodatkowo, Budżet Obywatelski działa trochę jak barometr nastrojów społecznych – to, że mieszkańcy tak tłumnie głosują na projekty związane z zielenią i udogodnieniami dla rowerzystów stanowi też motywator dla władz miasta i niemal wszystkich dzielnic, aby w te sprawy inwestować.

Naszym zdaniem zamiast lamentować nad niską partycypacją, lepiej mobilizować znajomych i sąsiadów do zgłaszania projektów i głosowania!